Czy przypadek kształtuje naszą osobowość ? A może przypadek
kreśli bieg naszego dalszego życia? Nadaje mu innego niekoniecznie dobrego
sensu? Oddziałuje na nas samych. Wiadome
jest przecież, że każdy wybór ma
konsekwencje. Nie bez powodu poeci rzymscy z okresu antyku mówili, że fortuna
kołem się toczy, więc racjonalny będzie fakt, że raz jesteśmy na samiuśkim
pokrytym szlamem dnie, a raz wzbijamy się tak wysoko, że chwytamy w nasze
ludzkie, małe ręce biały puch z chmur.
Jak odróżnić wtedy towarzyszące nam uczucie? Jak je nazwać? Na pewno, gdy jesteśmy na przysłowiowym dnie to przez nas samych przemija milion sprzecznych emocji czy nawet i myśli. Występują wtedy trzy fazy. Faza pierwsza- wyparcie. Nie chcemy dopuścić do siebie pewnych rzeczy, pewnych działań. Faza druga można nazwać fazą obwiniania się i braku akceptacji- nadal nie możemy się pogodzić z wszelakimi decyzjami. Nie możemy nic zrobić, od razu nasze morale spadają, niekiedy nawet i wpadamy w depresję. Nie możemy wyjść z dołka, a każdy dzień przysparza o kolejny ból. Faza trzecia, a zarazem ostatnia to śmiech- śmiejemy się z własnej głupoty i złych decyzji. Nadal nie robimy nic by pomóc sobie samym.
A jakie są odczucia nam towarzyszące w euforii szczęścia. Jest różnie od histerii po paniczny śmiech. Każdy z nas reaguje inaczej. Zawsze są pewne wyjątki od reguły.
Jak było ze mną? Jak zachowywałam się jeszcze kilka miesięcy temu podczas wspomnianego dołka, a jak zachowuje się teraz gdy otacza mnie wszechobecne szczęście i goszczące w moim sercu szczęściu.
Jak odróżnić wtedy towarzyszące nam uczucie? Jak je nazwać? Na pewno, gdy jesteśmy na przysłowiowym dnie to przez nas samych przemija milion sprzecznych emocji czy nawet i myśli. Występują wtedy trzy fazy. Faza pierwsza- wyparcie. Nie chcemy dopuścić do siebie pewnych rzeczy, pewnych działań. Faza druga można nazwać fazą obwiniania się i braku akceptacji- nadal nie możemy się pogodzić z wszelakimi decyzjami. Nie możemy nic zrobić, od razu nasze morale spadają, niekiedy nawet i wpadamy w depresję. Nie możemy wyjść z dołka, a każdy dzień przysparza o kolejny ból. Faza trzecia, a zarazem ostatnia to śmiech- śmiejemy się z własnej głupoty i złych decyzji. Nadal nie robimy nic by pomóc sobie samym.
A jakie są odczucia nam towarzyszące w euforii szczęścia. Jest różnie od histerii po paniczny śmiech. Każdy z nas reaguje inaczej. Zawsze są pewne wyjątki od reguły.
Jak było ze mną? Jak zachowywałam się jeszcze kilka miesięcy temu podczas wspomnianego dołka, a jak zachowuje się teraz gdy otacza mnie wszechobecne szczęście i goszczące w moim sercu szczęściu.
- Wiesz Łucja, łudziłem się. Łudziłem się do samego końca,
czyli do dziś- mówi, a w moich oczach
już zbierają się kłujce łzy.- Chciałem wierzyć, że wina leży po mojej stronie,
ale ja tu chyba nie jestem niczego winien. Winna jesteś Ty, bo po prostu boisz
się uczucia. Boisz się tej pieprzonej miłości i ranisz mnie tym tak cholernie,
żę nie mogę żyć. Nie mogę normalnie funkcjonować- przerywa biorąc ogromny haust
powietrza. Czuje jaką ulgę w jego wyrazie twarzy, ale co ze mną. Czy on
pomyślał o mnie? Jak się teraz czuje? Nie ! Nie wie jak moja dusza płonie
ogniem tak wielkim, że w moim drżącym ciele sieje spustoszenie. Nie słyszy
krzyku, panicznego krzyku. Nie wie też tego, że cholernie go kocham, ale i
równie mocno się boję. Boje się
odrzucenia, bo przecież może mieć każdą –
To nie tak Wojtek- mówię ostatkiem tchem, który i tak drży od nadmiernego
płaczu.
- A jak Łucja? Jak? Może mi to jakoś sensownie wytłumaczysz?
Jak nie to ja Ci to wszystko wytłumaczę. Latam za Tobą jak wariat, ale dla
ciebie jest mało, wiesz?! Nie wiem co
mam zrobić, wyrwać sobie to jebane serce z klatki piersiowej i pokazać Ci zakrwawione
ręce i narząd który bije i normalnie funkcjonuje tylko przez Ciebie oraz Tylko dla Ciebie?
Może mam wziąć żyletkę i podciąć sobie żyły, by krew wypłynęła, bo wolałbym
umrzeć niż żyć obok Ciebie i patrzeć jak odchodzisz, a potem żyjesz z innym. Przynajmniej umarł
bym tak mocno Cię kochając – po raz kolejny wybucham płaczem. Nie wiem co mam
zrobić ze sobą po usłyszeniu takich słów. Czuje tylko niepohamowaną i
przeogromną chęć poczucia Samku jego ciepłych ust czy szczelnego uścisku.
W życiu każdego człowieka nadchodzi moment gdzie wszystko
się wali tak szybko, że nie zdążymy zareagować. TO prawie jak w tyej bajce o
świnkach i złym wilku. Pamiętam ją doskonale,
pamiętam to niedowierzanie namalowane na mojej twarzy, bo przecież jak to
możliwe, że jeden podmuch powietrza z ust wilka rujnował domy i nadzieję? Jak?
Ja sama dla siebie byłam i wilkiem oraz biedną świnką. Sama siebie rujnowałam.
Wojtek ma stu procentową racje, bałam się tego wszystkiego. Po upojnej nocy
którą spędziliśmy nie tak dawno, byłam tak szczęśliwa, że to szczęście mnie zgubiło.
Chciałam więcej nie seksu, sama chyba nie wiem czego chciałam. Wyżywałam się na
nim, raniło mnie to, że wybierał treningi a nie mnie. Nigdy nie powinnam
stawiać go w takiej sytuacji. Sama przyczyniłam się do jego gwałtownego
wybuchu. Bo ile może wytrzymać człowiek wciąż atakowany? Wciąż prowokowany?
Człowiek któremu wciąż inna osoba wbija szpile w serce?
Nie wiem co mam powiedzieć, co mam zrobić, żeby został. Jak mam
zagwarantować mu miłość która jest tak
wielka i ogromna jak wszechocean.
Perspektywa zupełnie
obcej osoby. Przechodnia.
Stałem czekając na autobus. Pogoda była wręcz idealna, ale
mimo tego nie chciało mi się samotnie wracać do odległego domu. Słońce
świeciło, była piękna wiosna, która temperaturą przypominała lato. Lato które
zapowiada się fantastycznie. W oddali dostrzegam młodego chłopaka, wydaje mi
się, że skądś go kojarzę. Jest nienaturalnie wysoki. Na jego twarzy maluje się
zdenerwowanie i zawiedzenie, a w kącikach oczu dostrzec można łzy. Szybkim
krokiem idzie w moim kierunku. Po chwili z jednej ze starych kamienic wybiega
dziewczyna, która wyglądem przypomina anioła. Kruczoczarne, kręcone włosy
opadają na blade i szczupłe ramiona na których zawieszona jest lekka sukienka
do kolana w kwiaty. Biegnie w delikatnych butach. Również płacze. Do moich uszu
dobiega jej krzyk
-Proszę Cię Wojtek porozmawiajmy. To nie tak jak myślisz.
Wojtek- Lecz chłopak się nie odwraca. Ona zaś zatrzymuje
się w miejscu które okazało się jej przekleństwem. Zatrzymuje się na wtedy pustej, czarnej, asfaltowej drodze. Nagle znikąd pojawia się rozpędzony do granic możliwości
samochód osobowy. Jej twarz odwraca się w jego kierunku, by po chwili spotkać
się z zimną maską terenowego auta.
Odbija się od dachu. Frunie. Sukienka rozwiana wiatrem. Włosy znajdujące
się wszędzie i jej przeraźliwy krzyk, i ogromny huk. Chłopak odwraca się
momentalnie słysząc to wszystko i biegnie w jej kierunku. Ja robie podobnie.
Rzucam torbę gdzieś, gdzie nie wiem gdzie i biegnę, bo może akurat będę coś mógł
zrobić niż tylko patrzeć jak tłum gapiów. Samochód zatrzymuje się z piskiem
opon, a z jego wnętrza wychodzi przerażony mężczyzna
- Co z nią? Boże, co z nią ? Ja jej nie widziałam
wyrosła znikąd ? Żyje? Ludzie, sprawdźcie czy oddycha! Niech ktoś zadzwoni na
pogotowie- słysząc te słowa wyjmuje telefon z kieszeni łącząc się ze
standardowym 112. Nadal nie spuszczam jej
z oczu. Krew wypływa jej z ucha i nosa. Przecięty również ma łuk brwiowy i pozdzierane
kolana. Obok niej klęczy chłopak, chłopak którego rozpoznaje bowiem jest to
nowy nabytek tutejszego klubu siatkarskiego. Siatkarz trzyma ją za ręke, którą
non stop całuje. A ona na moment otwiera oczy, uśmiecha się nikle mówi ciche ‘
Kocham Cię Wojtek’ i jej głowa opada bezwładnie na drugą stronę. Zamyka oczy, a
On zaczyna płakać, bojąc się, że ją straci. W oddali zaś słychać rycie kogutów
dochodzących z karetki.
______
______
To chyba jedyny rozdział, no i jeszcze epilog, który wywarł na mojej osobie zalążki jakiś głębszych emocji, wywołał u mnie początki łez, i nie wiem właśnie czy to cholerne przywiązanie do tej dwójki u góry, czy co. Nie wiem. Jeszcze 2 tygodnie EPILOG. Skróciłam trochę tą historię, ale przedłużyłam za to epilog.
Nie mogę doczekać się publikacji Cichego i jego dwóch rzeszowskich kumpli
Boli mnie gdzieś tam w głębi przegrana Sovii z Pszczółkami, mam jednak nadzieję, że ze Politechniką wygrają gładko 3:0
Nie mogę doczekać się publikacji Cichego i jego dwóch rzeszowskich kumpli
Boli mnie gdzieś tam w głębi przegrana Sovii z Pszczółkami, mam jednak nadzieję, że ze Politechniką wygrają gładko 3:0
Nie przedłużam. Zapraszam do komentowania.
Jeśli masz do mnie jakiekolwiek pytanie zapraszam na .ASK
Zapraszam również na inne blogi
Kosok/Nowakowski/ Ignaczak/ Kubiak
Pozdrawiam Anka
Jeśli masz do mnie jakiekolwiek pytanie zapraszam na .ASK
Zapraszam również na inne blogi
Kosok/Nowakowski/ Ignaczak/ Kubiak
Pozdrawiam Anka
Siedzę zszokowana, ponieważ po pierwsze komentuję chyba pierwsza. Pod rugie miałam skomentować tamte rozdiząły, ale nie zdążłyłam po trzecie ten rozdział jest GENILANY !!! Kocham go całą sobą, jest idealny. Błagam nie kończ pisania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Wolna.
Kończyć pisania nie kończę, bo zaczęłam pisać kolejne 3 blogi, ale jeśli chodzi o tego bloga, no to został nam już jeden rozdział
Usuńjak zawsze podobał mi się twoje poczynania to ten rewelacyjny nie jest jest ciekawy i odrobinę przerażający do ona pewnie zginie... ale nie mnie o tym decydować... do następnego mam nadzieję że będzie genialny jak cała reszta :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za tak miłe słowa. Bardzo dziękuję.
UsuńNie uśmiercisz jej prawda? Ja już nie wiem, co napisać. Ostatnia scena zrobiła na mnie takie wrażenie, że nie jestem w stanie napisać nic mądrego. Umiesz wzbudzać emocje, łzy w oczach i aż się boję co będzie przy następnym rozdziale.
OdpowiedzUsuńPrzy następnym rozdziale, chciałabym, żeby te wszystkie emocje które towarzyszyły Ci podczas tego bloga przewinęły się w Tobie jeszcze raz. Jeśli tak będzie to wtedy będę spełniona.
UsuńCo? Jak? Dlaczego?
OdpowiedzUsuńByło tak pięknie, a potem nagle się spieprzyło :(
I ten wypadek...
Chciałabym, żeby przeżyła, ale marnie to widzę...
Dziewczyno, kocham to, jak piszesz. Cudownie opisujesz emocje. Doskonale dobierasz słowa.
Tyle emocji oddaje ten rozdział... Nie wiem, jak opisać słowami to, co czuję po przeczytaniu go.
Wszystko ładnie pięknie, ale jednak smutno :(
Kocham to i jednocześnie jestem niepocieszona wypadkiem Łucji...
Szkoda, że już będzie epilog...
Wciągnęło mnie to opowiadanie...
Ale opowiadania o Piotrku bardzo lubię czytać, więc też będę zaglądać ;)
To chyba tyle...
Do następnego (ostatniego :( )
Pozdrawiam ;*
Gdzieś, kiedyś naprawdę będzię pięknie. Idealnie
UsuńBardzo się cieszę, ze lubisz i doceniasz to jak pisze (choć uważam, że pisze tanio i przeciętnie)
Bardzo dziękuję. Pozdrawiam
Ona nie umrze, prawda? Przecież między nimi było coś niesamowitego, a ja skrycie marzyłam, że komentuję szczęśliwy epilog. Wojtek stojący nad grobem nie wchodzi w grę!
OdpowiedzUsuńAle mimo tego, a może właśnie z tego powodu, było magicznie, pięknie...
Ze mną wszystko jest możliwe. Epilog jeszcze przed nami, wszystko się okaże za 2 tygodnie.
UsuńBędzie magia, będzie. OBIECUJE.
Boże przenajświętszy!!
OdpowiedzUsuńNie zabijesz jej, prawda?? Nie możesz! Przecież ona i Wojtek to najlepsza para pod słońcem! Nie możesz ich rozdzielić!
Perspektywa chłopaka (przechodnia) bardzo ciekawa, ale gdyby nie wypadek, byłaby jeszcze lepsza.. Nadal nie mogę uwierzyć!
To to już prawie koniec?!
Jak to? Tak szybko? Och.. I teraz nie chcę i chcę z całej siły epilog!
Mam nadzieję, że wszystko skończy się szczęśliwie...
Pozdrawiam cieplutko! :*
Jeśli mogę coś zdradzić, to zdradzę, że następny rozdział będzie inny. Będzie spory kawałek perspektywy Wojtka, o ile nic nie zmienie i będzie kształt tej przyszłości. Tej dalekiej. Tej innej.
UsuńPozdrawiam
Ten rozdział jest za mocny. Od początku do końca. To taki jeden wielki paradoks, serio.
OdpowiedzUsuńNiczym ironię losu traktuję fakt, że Wojtek z nią zerwał, bo miał dość czekania aż dziewczyna się przełamie i odważy pokochać. A ona już kochała, tylko chyba potrzebny jej był taki wstrząs. A ten wypadek na koniec to już w ogóle jest jakieś kombo. Mam nadzieję, że nie uśmiercisz Łucji, bo to byłoby zdecydowanie najgorsze zakończenie ;-;
http://nie-zakochuj-sie.blogspot.com/ zapraszam na nowy :)
Przepraszam jeśli nie przypadł Ci do gustu, bo był za mocny. Po prostu ja żyje tą historią i sama się trochę dusiłam wiec napisałam to co po prostu czułam.
OdpowiedzUsuńwstrząsy są dobre dla w wyjątkowych sytuacjach? Czy ta taka była? Zobaczymy za 2 tygodnie.
Pozdrawiam
Dla mnie to też jest mocne, ale z trochę innej strony. Rzeczywiście Łucji potrzebny był jakiś wstrząs, żeby przyznała się przed samą sobą, że kocha Wojtka, lecz Takie zdarzenia mają swój klimat. Są wyjątkowe. Bo miłość sprawia ból, rani, odbiera wiele rzeczy. Jak się kocha, to w każdej chwili można cierpieć. teraz cierpią oboje. Łucja może nie przeżyć, Wojtek może ją stracić. To jest najgorsze. Oboje mogą stracić to co najważniejsze. Miłość...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Dzuzeppe :*
Ps. Zapraszam serdecznie na 1 na http://wciaz-trwa-sobotnia-noc.blogspot.com/ i 7 na http://wasze-malzenskie-pozory.blogspot.com/ ;)
Dziękuję bardzo za zaproszenie.
UsuńWątpie w swoje umiejętności do pisania blogów, ale dziękuję Ci za te slowa.
Mam łzy w oczach.
OdpowiedzUsuńNie wiem co napisać.
Mam nadzieję, że ona przeżyje.
Czekam na następny.
Pozdrawiam.. : )
Ja napiszę po prostu dziękuję.
UsuńBędzie żyła, prawda?
OdpowiedzUsuńNie chcę żeby umierała.
No błagam.
Musi przeżyć.
I musi pogadać w Wojtkiem.
Musi.
Pozdrawiam :*
Ojj kochana, będzie dobrze. Chyba. Zobaczysz za 2 tygoodnie :)
Usuń