czwartek, 31 października 2013

6


Naiwność szósta.

Nieopisanie wielkie szczęście, zawsze w pewnym momencie ogarnia każdego człowieka. Nie ogarnęło szybciej niż myślałam. Dni spędzone z Wojtkiem, a raczej wcześniej policzone godziny mijały bardzo szybko. Nasze wspólne życie odbywało się między treningami, czy wyjazdami. Przyjmujący przyjeżdżał do mnie po treningu siedział chwile po czym wracał do siebie, by się wyspać i być najlepszy w klubie na swojej pozycji.  Oczywiście, nie mam mu tego za złe, bo tego za złe mieć nie mogę. Rozumiem wszystko, wiedziałam z jakim człowiekiem się wiąże i jakiego człowieka kocham.

Przeklęta impreza zbliżała się do mnie, a dokładniej do nas coraz większymi krokami, co nie do końca mnie cieszyło. Odkąd pamiętam nie byłam duszą towarzystwa, nie lubiłam hucznych imprez, nie bywałam gwiazdą wielkiego formatu. Zdecydowanie wolałam cichą i przytulną kawiarnie lub przytulny parapet, kubek ciepłego kakao i widok na drogę. Zgodziłam się, więc ze swoim chłopakiem iść muszę na tą imprezę. Nie wiem w co mam się ubrać, ale przed takim dylematem stawiana jest chyba każda kobieta, każdego dnia.

Dziś mam postawić się naprzeciw swojemu lękowi. Dziś poznam przyjaciół mojego Wojtka. Oczywiście mam przed sobą multum pytań, nie wiem jak zareagują na taką aspołeczną i przeciętną dziewczynę, nazwać mnie również nie można było pięknością, bo takową nie byłam. Tak jak mówię taka jak przeciętna milionowa obywatelka naszej pięknej i szerokiej Polski. Ubrana w krótką czerwoną sukienkę i wysokie czarne buty, wymalowana mocno jak nigdy dotąd kroczyłam schodami na dół, bo tam już w aucie czekał na mnie mój książę.

-Cześć malutka- mówi i muska mój różowy policzek, który momentalnie nabiera temperatury.

-Cześć- udaje obrażoną- mówiłam, że nie lubię jak tak do mnie mówisz

-Ale ja lubię, więc nie masz nic do gadania- momentalnie ripostuje. Odpala samochód i rusza z piskiem opon przed siebie, moją odpowiedzią jest mięsisty śmiech.  Wyłaniamy się zza zakrętu, a jego ręka ląduje na moim udzie, co chwile się zaciskając, aż do samego domu bełchatowskiego środkowego. Nie powiem, było to doznanie dosyć przyjemne. Czułam się jakaś taka doceniona. To dziwne. Wiem. Ale moja psychika zawsze była inna. Gdy auto zatrzymuje się wszystkie moje mięśnie się spinają- No kochanie jesteśmy.- Stwierdza i zabiera rękę z mojej nogi przenosząc ją na podbródek- Nie bój się. Idziemy- mówi i przesuwa się do mnie by coś na moment zasmakować goryczy bezbarwnej szminki. Gdy już odsuwa się ode mnie oblizuje górną wargę i mlaska z przekąsem- Gorzka strasznie. Kupimy lepszą, słodszą. Nie martw się. Chodź idziemy- stwierdza i wyskakuje z auta. Ja z nogami jak waty i to nie z powodu wysokich butów, a przeolbrzymiego stresu idę koło niego silnie dzierżąc jego dłoń, która jako tako dodaje mi otuchy.

-No mówiłem Ci żebyś się nie stresowała, malutka- mówi, by za chwile zapukać głośno do mieszkania z numerem 15. Drzwi otwierają się gwałtownie, a z głębi pomieszczeń bucha ku nam masa dymu i ciepłego powietrza.

-Siema Włodi-  Jeden z nich. Całkiem przystojny. Wysoki, bardzo. Musiałam mocno zadrzeć głowę do 
góry, by ujrzeć jego twarz. Mocna kość policzkowa, i ten buńczuczny uśmiech.

-Kłosu, wariacie nie drzyj mordy na pół bloku- stwierdza Twój towarzysz

-Lajtowo. Matko… Widzę Anioła – wskazuje na Ciebie, a moja twarz znów przypomina kolor ‘dojrzałego w słońcu buraka’.

- No faktycznie Anioła. Jestem ciekawy- i w tym momencie ja muszę wtrącić swoje trzy gorsze- Nie chce wam przeszkadzać, ale od kilku minut stoimy w progu, więc albo zaraz przeniesiemy się do domu, albo ja idę do domu- z chłopakami trzeba nieraz i tak. Mocno. Stanowczo, bo jak nie to cackają się ze sobą jak pięcioletni gówniarze.

-Kurwa, myliłem się. To jednak diablica. A ja jestem tępy. Zapraszam do środka- mówi otwierając szerzej drzwi i ręką wskazując nam wejście do środka. Wchodzimy, a tam wszędzie widzę niziutkie piękne dziewczyny, które wyglądam przypominają laleczki. Są idealne i wysokich, umięśnionych facetów, których oczy wędrują na naszą trójkę. Ręka przyjmującego obejmuje moją talie dodając mi jako takiej otuchy.

-No to tak, to jest Łucja- mówi, a po chwili znasz już imiona wszystkich zebranych w dosyć dużej, ładnie urządzonej kawalerce.  Dziewczyny które wyglądały na puste o inteligencji równej minus osiem,  w rezultacie okazały się bardzo sympatyczne, a panowie nie okazali się pustymi mięśniakami a spoko gośćmi których hobby to nie tylko siatkówka. Ja też nie byłam cichą dziewczyną, a otwarta też się nie stałam dzięki kilku lampkom szampana, wręcz przeciwnie doborowe towarzystwo rozwiązało dawno zawiązany język.
W całym mieszkaniu unosił się donośny śmiech i głośne rozmowy poplątane z decybelami klubowej muzyki. 

Kiedy naścienny zegarek wskazywał godzinę 1 w nocy postanowiliśmy zebrać się tym razem do mieszkania mojego chłopaka. Oczywiście w 4 piętrowym bloku nie ma windy, a przekleństwem jest posiadanie mieszkania na właśnie 4 piętrze, a takowe miał mój chłopak. Gdy byliśmy na 3 piętrze poziom mojej energii był równy zeru.  Po wielu przerwach i zdjęciu butów dostaliśmy się do mieszkania. Jednak nie dane było nam pójście spać. Po chwili w ciemnym hollu spragnione bliskości usta chłopaka znalazły się na mojej bladej i długiej szyi. Kiedy odwróciłam się twarzą do niego, oczy świeciły nam milionem iskier. Postanowiłam przejąć jako taką kontrole. Wiedziałam co robię, wiedziałam w podświadomości, że Wojtek nie zrobi mi krzywdy. Zadziornie pocałowałam go w usta przygryzając dolną wargę. Boleśnie obijaliśmy się od ścian, w drodze do sypialni dokładnie do ogromnego łóżka przyjmującego uprzednio rozwalając i zrywając z siebie ubrania. 

Jego usta były wszędzie, na szyi, na brzuchu, na ustach, na udach.  Gdy leże w samej bieliźnie na błękitnej pościeli dziękuje opatrzności za to, że ogoliłam nogi.  Jego usta nadal drażniły każdy minimetr mojego ciała rozpalając je do czerwoności. Moje ręce błądziły po jego wyrzeźbionych mięśniach na klatce piersiowej, a oczy pożerały w całości jego ciało, które wyglądem przypominały greckiego, mitologicznego herosa. Wtedy, gdy jego ręce nie mogły poradzić sobie z zapięciem mojego stanika ja mocniejszym ruchem zsunęłam jego białe bokserki, które osunęły się na wysokość łydek. W odpowiedzi słyszysz jego cichy pomruk do ucha i słowa’ jesteś niemożliwa kochanie’. Jesteśmy już nadzy, a on patrzy na mnie wyczekując pozwolenia, które odnajduje w  figlarnym uśmiechu.  Gdy czuje jak we mnie wchodzi jestem spełniona, a miarowe ruchy bioder wyzwalają coś niebywałego w moim ciele. Nasze usta nadal są nierozłączne, ruchy z minuty na minutę przyspieszając by po upływie kilku pchnięć mogła wykrzyczeć jego imię. Przypływ ekstazy dochodzi szybciej niż mogłam sobie to wyobrazić.

-Tak bardzo Cię kocham- stwierdzam

- Ja Ciebie też- odpowiada przyciągając mnie mocno do siebie, bym bezpiecznie mogła zasnąć w jego ramionach.


Przyszłość: Coś złego nadchodzi w chwili nieopisanego szczęścia. Coś złego przychodzi nie wiadomo skąd. Coś złego przynosi śmierć lub łzy. Lecz po złej chwili zawsze przychodzi dobra to tak jak z deszczem, po którym zawsze wychodzi słońce, a wraz z nią tęcza. 


_____
Przepraszam za to wyżej, jestem strasznie niezadowolona z tego rozdziału,
Moje morale na dzień dzisiejszy są równe zeru.
Dawno nie byłam tak zmęczona.

Pisanie Nowakowskiego i Koskoa tak bardzo mnie cieszy.

Zapraszam na ASK

Komentujcie, proszę, bo strasznie mało Was tu.

Pozdrawiam

15 komentarzy:

  1. Mi tam się bardzo podoba (z wyjątkiem ostatniego akapitu o psuciu się) ;)
    I impreza nie okazała się aż taka straszna dla Łucji, nie było się czego bać :)
    A potem w mieszkaniu Wojtka... Idealne zakończenie nocy dla dwojga zakochanych ;]
    Co do tej przyszłości... Rozumiem, że będzie beznadziejnie, wszystko się zawali, ale koniec końców będzie dobrze.
    Rozdział świetny <3
    Czekam na kolejny!
    Ściskam ;*

    I zapraszam do mnie na nowy:
    http://siatkowka-w-moim-zyciu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawy rozdział tylko ta wizja przyszłości taka jakaś dziwna i trochę mnie martwi, mam taką cichą nadzieją, że to jednak nie będzie coś złego...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś niesamowita. byle wszystko dobrze się skończyło bo ostatni akapit na to nie wskazuje Kinga. x.

    OdpowiedzUsuń
  4. wszystko pięknie i idealnie, ale cóż może oznaczać ostatni akapit? Błagam, oby tylko nie było źle, nie popsuło się coś, bo nie zniosę tego, tak bardzo lubię Włodka i Ją, że nie chcę.
    całuję :*
    /btw. Trzeci na Kubiaczku:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem i ja.. :)
    Rozdział mi się podoba, ale ostatni akapit już nie bardzo..
    Nie psuj szczęścia Wojtka i Zośki, proszę!! W sumie to nieuniknione.
    Mam nadzieję, że po tej "burzy" nie rozstaną się, ale będą jeszcze bardziej w sobie zakochani.
    Rozumiem cię, ja też ostatnio nie mam na nic czasu, a w czwartek napisałam dwa rozdziały kolejnej historii, po prawie trzech tygodniach przerwy.. :/
    Wena jeszcze przyjdzie!!
    Do zobaczenia za niedługo, mam nadzieję! :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest pięknie, cudownie, ona się przełamuje, on o nią dba, a ja usilnie staram się ignorować wizję przyszłości, która ma zniszczyć tak niesamowitą teraźniejszość. Uwielbiam tę dwójkę :)

    A co do mnie, to mam nadzieję, że jutro lub w poniedziałek, jak tylko dostanę się do komputera i posklejam napisane na różnych kartkach fragmenty, pojawi się kolejna część ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wszystko pięknie ładnie. Aż tu nagle pojawia się ostatni akapit ... Mam mieszane uczucia. Oczywistym faktem jest to że nie chce żeby cos zakłóciło im szczęściu. Lecz chyba nie muszę się już łudzić, prawda?

    Pozdrawiam,
    Camilla. :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurde no strasznie podoba mi się cała fabuła i akcja, ale denerwuje mnie to, że zmieniasz osoby, jak piszesz. Może jest to zamierzone, ale to powinnaś jakoś toi graficznie odznaczyć, a tak w jednym akapicie piszesz w pierwszej osobie, by w następnym zdaniu. Przykład "..ruchem zsunęłam jego białe bokserki, które osunęły się na wysokość łydek. W odpowiedzi słyszysz jego cichy..."
    Chcę ci po prostu pomóc tym ;)
    No i humor mi się popsuł po ostatnich zdaniach...
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, to żadne usprawiedliwienie, ale pisałam ten rozdział w stanie 100% zmęczenia, gdzie myliły się mi nawet literki. Wiem, że lepszym ruchem, było niedodanie rozdziału w ogóle lecz nie chciałam zawieść tych którzy czytają, a tak jest ich niewielu.
      Błedy były kompletnie niezamierzone. Oczywiście nie pojawia się w ostatnich 3 następnych rozdziałach tej historii.
      Pozdrawiam

      Usuń
  10. Kochanie wiesz, że rozdział superowy ;) Kocham tą akcje i fabułę, a błędami się nie przejmuj. Pamiętaj, że liczy się treść i przekaz,a nie jakieś tam błędy....xd
    Kocham,ZooZoolka
    volleyball-lost-dreams.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. No i wcale nie było tak źle na tej imprezie :) Ukochane siatkarzy rzeczywiście wyglądają paniusiowato. Tylko, że ludzi nie można oceniać po pozorach. Fajnie, że wszyscy zaakceptowali Łucję. Myślę że to dobrze wpłynęło na jej pewność siebie ;) Ale niepokoi mnie ten ostatni akapit. Szykujesz przerwanie ich szczęścia?

    OdpowiedzUsuń
  12. Jakich trzech OSATNICH,co? :((
    Muszę Ci przyznać,że pokochałam historię Łucji :-)
    Wiedziałam również,że Łucja przypadnie wszystkim znajomym do gustu :)
    Ah i to piękne zakończenie wieczoru. ^^
    Serdecznie pozdrawiam i całuję,
    zapraszam do siebie,
    Ola :-))

    OdpowiedzUsuń
  13. NO BOŻE POJEBAŁO!! JAK TYLKO 3 ?!! no sorki ale jak patrze i widze co widze to jakbym cie Anka dorwała to byś przy mnie te rozdziały pisała! Amen. Dziękuję. Dobranoc .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będą inne historie, spokojnie jeszcze będziesz miała mnie dość.
      Tymczasem zapraszam na pozostałe blogi.
      Pozdrawiam Anka
      PS. Wywołałaś ogromny przypływ śmiechu w środku tej ponurej nocy. Dziękuję Ci za to.

      Usuń