Naiwność druga.
Bogactwo. Czym ono jest? Czy są różne rodzaje bogactwa? Czy
jest bogactwo duszy, lub bogactwo ciała lub bogactwo nabyte? Myślę, że jest.
Jest wiele form każdej z przyziemnych rzeczy. Mimo, iż dwójka ludzi która w
wyniku jednej z upojnych nocy mnie spłodziła, zwanych rodzicami mają bogactwo
nabyte, którego dorobili się zarzynając własną tożsamość w oczach dziecka, to
ja nie jestem bogata pod względem duszy czy ciała. Cała rodzina wmawia mi, że
jestem piękna, ja tak o sobie powiedzieć nie mogę. Jestem zwykłą przeciętną,
obojętną dziewczyną.
Pogrążona w silnym śnie niczym w niedźwiedzim uścisku budzę
się nagle wystraszona dźwiękiem telefonu. Spoglądam na zegarek, który mówi mi,
że czas podnieść zwłoki, bo uczelnia na mnie czekać nie będzie. Wstaje z
ciepłego i nawołującego mnie do powrotu w swoje skromne progi materaca,
naciągam na nogi kapcie w misie i wolnym krokiem idę w kierunku kuchni, by tam
ożywić swoje ciało czarną, gorzką kofeiną.
Kroczę poprzez wiosenną pluchę w kierunku uczelni, na której los dał mi studiować medycynę. Zawsze marzyłam o tym, bym mogła komuś podarować w pewien sposób drugą szanse, na życie, na siebie, na spełnienie i medycyna mi w tym pomoże. W uszach dudni jedna z piosenek ‘starej’ Chylińskiej. Po kilku dobrych minutach marszu wchodzę do gmachu szkoły. Gdy widzę tylu uśmiechniętych ludzi pochłoniętych rozmową lub innymi rzeczami już mam dość. Na samym wstępie. Marzę tylko o tym, aby schować się w mim malutkim azylu zwanym mieszkaniem. Pierwsze wykłady ciągną się niemiłosiernie. Po 3 godzinach moje płuca nie wytrzymują. Wychodzę. Siadam na murku. Wkładam w uszy potwornie niewygodne słuchawki, grzebie w pokaźnej torbie szukając ukojenia. Gdy je znajduje momentalnie podpalam, a wokół mnie tworzy się chmara szarego i drapiącego po gardle małe dzieci dymu. Nagle czuje, że moje wargi łączą się, a miętowego papierosa ktoś wciera w brudny miejski chodnik.
Kroczę poprzez wiosenną pluchę w kierunku uczelni, na której los dał mi studiować medycynę. Zawsze marzyłam o tym, bym mogła komuś podarować w pewien sposób drugą szanse, na życie, na siebie, na spełnienie i medycyna mi w tym pomoże. W uszach dudni jedna z piosenek ‘starej’ Chylińskiej. Po kilku dobrych minutach marszu wchodzę do gmachu szkoły. Gdy widzę tylu uśmiechniętych ludzi pochłoniętych rozmową lub innymi rzeczami już mam dość. Na samym wstępie. Marzę tylko o tym, aby schować się w mim malutkim azylu zwanym mieszkaniem. Pierwsze wykłady ciągną się niemiłosiernie. Po 3 godzinach moje płuca nie wytrzymują. Wychodzę. Siadam na murku. Wkładam w uszy potwornie niewygodne słuchawki, grzebie w pokaźnej torbie szukając ukojenia. Gdy je znajduje momentalnie podpalam, a wokół mnie tworzy się chmara szarego i drapiącego po gardle małe dzieci dymu. Nagle czuje, że moje wargi łączą się, a miętowego papierosa ktoś wciera w brudny miejski chodnik.
-Powiedziałem Ci już raz, że masz się nie truć- to On. Miał
racje, że się jeszcze spotkamy, lecz nie wiedziałam, że to spotkanie nadejdzie tak
szybko. Spojrzałam na jego zatroskane
tęczówki i zrobiło mi się jakoś tak cieplej na sercu.
-Kim jesteś, że mówisz mi co mam robić?!- zapytałam, a może
nawet i krzyknęłam. Z jednej strony chce, żeby ten chłopak przy mnie był cały
czas, mimo iż go nie znam, a z drugiej strony chcę dalej cieszyć się moją
samotnością.
-Kim jestem? –zapytał, a moją odpowiedzią było nikłe
skinienie głowy- Jestem Twoim przekleństwem– teraz się troszeczkę przestraszyłam jednak
musiałam udawać twardą i niedostępną. Chłopak chyba zauważył, że przez moje
ciało przeszedł dreszcz niepewności. – Lecz nie musisz się mnie bać- dodał,
niby miałam odetchnąć z ulgą? Nie wiem, ale jakaś siła ciągnęła mnie do niego
jak ćmy lgną do ciepłego blasku ognia tlącego się w balsamicznej świecy o zapachu
lawendy. Nadal nic nie mówiłam, wpatrywałam się w jego twarz, chcąc zapamiętać
ją jeszcze lepiej niż podczas naszego ostatniego spotkania. – Jestem Wojtek –
mówi. Wyciąga do mnie pokaźną dłoń. Zeskakuje z murku. Jego dłoń lekko drga
jakby obawiał się, że ja swojej nie wyciągnę.
-Łucja-mówię i wstępuje we mnie jakiś demon. Okrutna moc
której nie mogę się sprzeciwić. Zamiast wyciągnąć dłoń do chłopaka i lekko ją
uścisnąć to ja tonę w jego wielkich i muskularnych ramionach. Widać, że jest
zdziwiony moim czynem, nie twierdzę, że ja nim zdziwiona nie jestem. Nigdy się
tak nie zachowywałam. Trwamy w uścisku, słyszę jak napawa się zapachem moich
włosów. Czuje jak jego klatka piersiowa pokaźnie się unosi. Ja natomiast
zaciągam się zapachem jego perfum.
-Nie pal więcej, proszę Cię- oznajmia jakbyśmy znali się od wieków i jakby to co mówił było oczywiste na świecie.
-Nie pal więcej, proszę Cię- oznajmia jakbyśmy znali się od wieków i jakby to co mówił było oczywiste na świecie.
-Nie chce być samotna- dodaje cicho modląc się, aby jego
zmysł słuchu tego nie wychwycił.
-Już nigdy nie będziesz, obiecuje- po tych słowach obręcz, zwana jego ramionami oplatająca moje wątłe ciało lekko się zacieśnia, dodając mi otuchy. Trwaliśmy chwilę w tym uścisku, a chwila ta była idealna. Niepowtarzalna. Nieprzewidywalna. Moment ten przerwał dźwięk mojego telefonu informujący mnie o nowej wiadomości. Odskoczyliśmy gwałtownie od siebie. Zrobiło się, no właśnie jak?
-Już nigdy nie będziesz, obiecuje- po tych słowach obręcz, zwana jego ramionami oplatająca moje wątłe ciało lekko się zacieśnia, dodając mi otuchy. Trwaliśmy chwilę w tym uścisku, a chwila ta była idealna. Niepowtarzalna. Nieprzewidywalna. Moment ten przerwał dźwięk mojego telefonu informujący mnie o nowej wiadomości. Odskoczyliśmy gwałtownie od siebie. Zrobiło się, no właśnie jak?
-Pójdziesz dziś ze mną na kawę?- pyta z nadzieją w głosie, a
ja pragnę krzyczeć, że nie musi pytać, że jest to oczywista sprawa, że pójdę z
nim wszędzie, nawet w ogień.
-Dziś nie mogę, idę na mecz- mówię, a w myślach karcę siebie
samą. Przecież mecz nie jest najważniejszy
mogę raz odpuścić, przecież i tak nie interesują mnie durne potyczki siatkarzy,
chodzę tam ze względu na Adriana. To pewnie on napisał, do mnie że już przyjechał.
-Mecz, rozumiem. W takim razie do zobaczenia, Łucjo-
powiedział i odszedł w stronę parku by po chwili już do końca zniknąć mi z pola
widzenia.
-Do widzenia Wojtku- dodałam prawie szepcząc.
Siedzę wraz z Adrianem w ciasnej i zatłoczonej kuchni mojej kawalerki popijając zimną pepsi z cytryną rozmawiając najzwyczajniej o życiu. Nic mu nie wspominam o spotkaniu w parku z chłopakiem który odmieni moje samotne życie. Po upływie 60 krótkich minut, wstaje z czerwonego krzesła i udaje się w kierunku sypialni, by tam z szafy wyciągnąć wyprasowaną koszulkę z numerem 6 na piersi i z nazwiskiem ‘Kłos’ na plecach. Siedzę znudzona wpatrując się w pomarańczowe pole boiska. Podnoszę wzrok i nagle moje tęczówki odnajdują Jego. Jakim cudem? On jest siatkarzem? Muszę wyjść. Muszę uciec. Muszę zapomnieć.
Siedzę wraz z Adrianem w ciasnej i zatłoczonej kuchni mojej kawalerki popijając zimną pepsi z cytryną rozmawiając najzwyczajniej o życiu. Nic mu nie wspominam o spotkaniu w parku z chłopakiem który odmieni moje samotne życie. Po upływie 60 krótkich minut, wstaje z czerwonego krzesła i udaje się w kierunku sypialni, by tam z szafy wyciągnąć wyprasowaną koszulkę z numerem 6 na piersi i z nazwiskiem ‘Kłos’ na plecach. Siedzę znudzona wpatrując się w pomarańczowe pole boiska. Podnoszę wzrok i nagle moje tęczówki odnajdują Jego. Jakim cudem? On jest siatkarzem? Muszę wyjść. Muszę uciec. Muszę zapomnieć.
-Adrian, ja, ja muszę iść do domu. Ja… Przepraszam- mówię,
gwałtownie wstaje i udaję się w kierunku drzwi zostawiając przyjaciela w
osłupieniu. Przemierzając schodki co dwa jestem już na hollu, który pokonuje z
zastraszającą prędkością. Mocnym pchnięciem otwieram masywne drzwi, które
umożliwiają mi szybką ucieczkę do domu. Chłodne powietrze bije mnie po twarzy tak mocno niczym bokser swoją ringową ofiarę.
- Nie wiedziałem, że masz chłopaka- jednak nie wyszłam
niepostrzeżenie. Staje. Serce bije jak oszalałe, a łzy płyną wartko jak Wisła gdy wpływa do zimnego, słonego morza.
-Bo nie mam.- odpowiadam zgodnie z prawdą nadal się nie
odwracając swojego ciała w kierunku siatkarza.
- Nie wiem czemu, ale jesteś dla mnie ważna- te słowa huczą
w mojej głowie niczym donośny dźwięk dzwonu Zygmunta w Krakowskim Kościele.
-Nie jestem ważna dla nikogo- spuszczam głowę, powodując, że
kolejna fala słonych kropli wydostaje się na czubki moich znoszonych już
czarnych balerin.
- Spotkaj się ze mną- mówi z pewnością w głosie na co nikle
się uśmiecham.
-Jutro. W parku, tam gdzie mnie widziałeś po raz pierwszy.
Na tej samej ławce będę czekać o 18. Jeśli nie przyjdziesz, zrozumiem. Nikt nie
przychodził. Nigdy- podchodzę do niego – Masz mecz. Powinieneś już iść.
Powodzenia- chcę odejść, gdy łapie mnie za rękę muska policzek i odchodzi. Znów
patrzę na oddalającą się ode mnie postać. Powoli idę do domu. Wchodzę do
mieszkania. Siadam na kanapie. W błogiej ciszy napawając się samotności czekam
na przyjaciela. A tak dokładnie czekam na jutrzejszy dzień. Na jutrzejszy
wieczór w Jego towarzystwie.
Przyszłość: Wybaczę i wybaczać będę, bo kocham Go najbardziej
na świecie. Nie pojęte było by dla mnie jeszcze kilka tygodni temu, że jestem w
stanie tak mocno kogoś pokochać.
____
Jeśli nie będzie komentarzy, to zawieszę chyba te blogi, bo ja już nie wiem, czy ktoś to czyta. Wiem, że rozdziały, to chłam.
Cieszą mnie komentarze wyrażające więcej niż 'Świetny. Zapraszam do siebie'
NOWYBLOG.NOWYBLOG.NOWYBLOG.NOWYBLOG ! Zostaw opinię.
KOMENTUJCIE. NAWET NAJMNIEJSZY ZNAK, ALE ZOSTAWCIE.
Pozdrawiam Anka
hahahah :D jestem pierwsza :D słuchaj (a właściwie czytaj :D ) dla mnie ten rozdział był genialny i wiem, że jeden komentarz nie sprawi, że będziesz pisać dalej ale mnie osobiście bardzo ucieszy kolejny rozdział :) po prostu kolejny uśmiech pojawi się na mojej twarzy dzięki Twoim rozdziałom :) pozdrawiam :) do następnego :)
OdpowiedzUsuńNie zawieszaj bloga.
OdpowiedzUsuńJest genialny. ^^
Czekam na kolejny. :D
Nie znoszę nie mieć dostępu do internetu! Grrr! Dzisiaj w końcu posługuję się komputerem, więc jedyne co mogę powiedzieć to: kocham! kocham! kocham!
OdpowiedzUsuńKiedy to czytam... Oh! Ja po prostu czułam się jak Łucja. Ba! Ja nadal tak się czuje!
Aż mi ciężko mówić, jak strasznie chciałabym takiego Wojtka... Znaczy takiego, jakim jest teraz, bo boję się wiedzieć, co później się stanie.
Świetny. Zapraszam do siebie.
OdpowiedzUsuńNo dobra, żartuję ;D
Lubię czytać Twoje opowiadania, bo są takie inne (inne nie znaczy gorsze). Są niezwykłe, wyjątkowe, zaskakujące... Jeszcze nie zdarzyło mi się czytać takich opowiadań...
Coś mi się wydaję, że to spotkanie w parku może być ciekawe ;)
I do czego by doszło pod uczelnią, gdyby nie telefon... :)
Bardzo miło się czyta i już czekam na kolejny, który mam nadzieję się pojawi ;)
Nie zawieszaj bloga, ja mam znacznie mniej komentarzy pod rozdziałami, ale mimo to, wciąż piszę, nawet jeśli czyta to tylko kilka osób...
Pozdrawiam :]
http://siatkowka-w-moim-zyciu.blogspot.com/
Co ty mówisz, jaki chłam? Proszę Cię... Ja zawsze czytam nowe rozdziały ale nie zawsze komentuję bo robię to na telefonie;*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;D
Ja się pytam jaki chłam?! Rozdział jest świetny! Lubię te opowiadanie i tak dobrze się zaczyna przez co boję,że zakończy źle.
OdpowiedzUsuńSama nieco byłam zdziwiona z reakcji Łucji jak przytuliła Wojtka. Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału i tego ich spotkania.
Pozdrawiam :*
Jak zawsze świetny, juz nie mogę doczekać się kolejnego. Pozdrawiam i zapraszam do mnie odzawszenazawsze.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńCzy to jest ten Wojtek, o którym myślę? :D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny! ;)
Jaki chłam ?! Żaden chłam ! :D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny ! <3
Uwielbiam to opowiadanie <3 Jest niesamowite !
Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału <3
Pozdrawiam i życzę weny :*
Mało komenatrzy? wiem,kochana,że nie powinnam Ciebie do siebie porównywać,ale mało komentarzy to mam ja XDD
OdpowiedzUsuńI ja Cię nie opuszczę,bo już chcę kolejny rozdział,mimo,że ten skończyła 15 sekund temu.
jeeejciu,kto to jest,kto to jest.
Łucja zaskoczyła mnie swoją spontaniuczną reakcją,ba ! Ucieszyła!
fajnie,że tak otworzyła się do ludzi,a raczej człowieka.
Jestem przekonana,że wybuchnie między nimi wilekie uczucie :>
Pozdrawiam serdecznie,
Ola ;D
Cóż mogę rzec? Może zacznę wpierw od muzyki - cudowna ♥ Szata graficzna również, prosta, minimalistyczna, a zarazem urokliwa :) Przejdę teraz do treści... Tu chyba nie trzeba nic dodawać, wszystko mówi samo za siebie. Zgrabnie przeprowadzone dialogi, mało błędów, ciekawy pomysł, wszystko dokładnie przemyślane... Nic dodać, nic ująć. Aaa... i jeszcze jedno - nie warz się mówić, że Twoje rozdziały są chłamem! -,- Grr... Ja być zła! Ja kochać to, jak piszesz ♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:
Zamani.
PS. Będzie mi niezmiernie miło jeśli zechcesz zerknąć na: http://daughter--of--destiny.blogspot.com
Uwielbiam. <3
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej.
Pozdrawiam. ; )
No i co ja mam ci tutaj napisać, droga Aniu? Z mojej strony bardzo, ale to bardzo przepraszam cię za moje zaległości u Ciebie. Ale nie możesz mówić, że piszesz chłam! Mi osobiście się bardzo podoba twój tok pisania, fabuła jak i całe wnętrze i podteksty twoich historii. Już ci kiedyś mówiłam to, ale się powtórzę: będę z twoimi opowiadaniami, jak i również z Tobą. Dopóki jestem na bloggerze.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to Łucja mnie zaskoczyła. Pozytywnie. Z czasem zobaczymy co z tego wyniknie.
Całuję, Camilla. :*
Chłam? nie gadaj takich głupot, bo Cię znajdę i nakopię :D
OdpowiedzUsuńZ każdym rozdziałem moja ciekawość rośnie! Widać, że coś ich ciągnie do siebie. I dobrze:)
Misiu wiesz, że jak zwykle świetnie ;D
OdpowiedzUsuńNie pierdol mi tu o jakimś zawieszeniu. Czekam na więcej i zapraszam do mnie na
volleyball-lost-dreams.blogspot.com
lub
nigdy-wiecej-ciebie.blogspot.com
Fajny rozdział. Miło i szybko się go czyta.
OdpowiedzUsuńMimo iż jestem tu pierwszy raz.
Ciekawi mnie co będzie w następnym rozdziale.
Pozdrawiam
http://be-your-self-6969.blogspot.com/
Dlaczego jesteś niezadowolona, skoro jest GENIALNE? Baaardzo lubię Twoje opowiadania. Mają sens, a na dodatek ciekawą kompozycję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
P.S. Zostawię Ci tu info o nowym rozdziale: http://pasio-passione.blogspot.com/2013/09/szesnastka.html
Fajny blog! Przepraszam, że nie komentuję, ale nie zawsze mam czas na czytanie (wiadomo- szkoła. :( ). Mam nadzieję, że to zrozumiesz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
PS. Piękna piosenka... Człowieka od razu dopada nastrój na przemyślenia. ;)
Trn blog jest naprawdę genialny. w pozostałych raczej jest kolorowo i bohaterowie się tak nie poznają. ten blog jest wyjątkowy. taki eniosrk mi się nasunął. jeśli zawiesisz zrozumiem ale tego nie pochwalam. Kinga. x.
OdpowiedzUsuńniewielu osobom udaje się narracja w czasie teraźniejszym i to w dodatku w pierwszej osobie. ale Ty potrafisz w ten sposób nadać opowiadaniu pewnego rodzaju magii, która sprawia, że nawet te codzienne sytuacje mają w sobie coś wyjątkowego. lubię Łucję, która chyba nie do końca wie, czego chce i lubię Wojtka, który nie pozwoli jej być samotną :)
OdpowiedzUsuńTaki Wojtek to świetna sprawa ; ) Troszczy się o nią i myślę, że byłby idealnym chłopakiem. Łucja zaskakuje i bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, FV ; *
Dziewczyno przecież tu się tłumy dobijają, żebyś tylko dalej pisała :) No i mam nadzieję, że dzięki temu nie będziesz już myślec o zawieszeniu. Oh Wojtuś, Wojtuś hehe :) Czekam na to co będzie między nimi, no bo mam nadzieję, że coś będzie? Pozdrawiam i jeśli masz chwilkę i chęc to wpadnij do mnie ;)
OdpowiedzUsuńhttp://siatkowka-moj-swiat.blogspot.com/
No to się porobiło! Przepięknie, przepięknie, magiczna aura wokół Łucji i Wojtka. Nie znają się a tak ich ciągnie do siebie, tyle dla siebie znaczą. Bez słów wiedzą, że powinni być razem. Delikatna dziewczyna, która stroni od ludzi oddaje się w mocne ramiona Wojtka, w których jest bezpieczna, nie czuje się samotna. Magia, czysta magia. Piękne, ja się rozpływam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! Życzę weny na następne rozdziały!
Powoli nadrabiam ;) Obiecuję, że to końca września skończę ;) Dodałam Twój blog do obserwowanych :D
OdpowiedzUsuńTymczasem zapraszam na nowy rozdział: http://all-you-need-is-love-and-volleyball.blogspot.com/2013/09/rozdzia-26.html
Przepraszam za SPAM
Pozdrawiam ;*
Bloga z Wojtkiem to ja jeszcze nie spotkałam :D A byłam pewna po pierwszym rozdziale, że to Cichy Pit będzie tutaj grał pierwsze skrzypce! Osobiście też nie popieram palenia, ale jeszcze nigdy nikogo nie próbowałam od tego odwieść w tak bezpośredni sposób jak Wojtek. Swoją drogą zastanawiam się czemu Łucja jest taka wycofana. Mam nadzieję, że nabierze pewności siebie. Oby szybko, bo wiem z doświadczenia, że takie wiecznie jęczące i użalające się nad sobą osoby są na dłuższą metę bardzo irytujące. Ja już teraz widzę po Adrianie to zniecierpliwienie i doskonale go rozumiem.
OdpowiedzUsuńJeśli masz ochotę i chwilę wolnego czasu zapraszam na mojego bloga http://nie-zakochuj-sie.blogspot.com/ :) Będę wdzięczna za każde odwiedziny oraz opinię!