piątek, 20 września 2013

3


Naiwność trzecia.


  Zdenerwowanie. Czym ono jest? Czy to pewien rodzaj lęku? Lęku przed nieznanym? A może to drżenie rąk nie do opanowania, podobne do tego jakie ma alkoholik gdy jego organizm przez moment nie zaznał smaku wódki. Czy to rozpalone policzki? A może ścisk w gardle lub bolący żołądek? A jak nazwać stan kiedy wszystkie te objawy są twoim najlepszym przyjacielem? Jak nazwać moment w którym nie umiesz skleić najprostszego zdania? Jak nazwać ten moment? No jak ?

Strasznie bałam się spotkania z Wojtkiem. W sumie nie powinno być nic w tym dziwnego. Nie jest to przecież żadna randka zwykłe przyjacielskie spotkanie, które umili mi popołudnie. Strach przed samotnością pcha mnie w kierunku siatkarza. Nie wiem czy dobrze czynię spotykając się z nim. Przecież ja Łucja, samotniczka która ma jednego przyjaciela i milion znajomych pająków czy muszek nie nadaje się do posiadania nowego przyjaciela.  Może to fakt, że jestem społecznym odludkiem sprawił, że nie umiem nawiązywać kontaktu z ludźmi, a wręcz czasami nawet się ich boję.

Ubrana w kwiecistą sukienkę przepasana w pasie cienkim, czarnym paskiem, na nogach mając czarne lity z ćwiekami kroczyłam w kierunku parkowej ławki. Makijaż nie był moim przyjacielem i jedynie lekko wytuszowane rzęsy były moim sprzymierzeńcem. Wokół mnie nie było nikogo. Siedziałam na zimnej zielonej ławce i nerwowo spoglądałam na telefon i gdy na wyświetlaczu zauważyłam godzinę 18.10 doszłam do wniosku, że chłopak na pewno się rozmyślił. Podniosłam dziwnie ociężałe ciało z ławki i powolnym, zrezygnowanym krokiem kroczyłam w kierunku mieszkania. Nagle usłyszałam, że ktoś krzyczy moje imię. Początkowo dźwięk ten uznałam, za wytwór mojej wyobraźni, ale gdy natężenie dźwięku było coraz większe przystanęłam na moment, nie odwracając się do apogeum dźwięku.

-Boże Łucja tak bardzo Cię przepraszam, trening mi się przeciągnął- powiedział. W jego pięknych nad wyraz oczach widziałam skruchę. Powinnam się karcić w myślach i wysłać sama na ścięcie za to, że zaczynam postrzegać chłopaka jako mężczyznę, a nie jako przyszłego kolegę.

-Spoko, nie myślałam, że przyjdziesz. Myślałam, że się rozmyśliłeś- dodałam chcąc brzmieć naturalnie. Nie chciałam, żeby wydało się, że czekam na to spotkanie jak dziecko na lizaka.

-Obiecałem Ci coś. A ja zawsze dotrzymuje obietnic- powiedział. Nikle się uśmiechnęłam. Przyjmujący przerzucił torbę na drugie ramie, złapał mnie za dłoń splatając nasze palce. Przez moje ciało przeszedł dreszcz. Chyba i On to poczuł, bo słuchać było głośne wypuszczenie powietrza świadczące o lekkim uśmiechu. Niby to dziwne, bo nie znamy się Bóg wie ile. Gest ten był dziwnie naturalny. Jakbyśmy to robili codziennie. – Gdzie idziemy?- zapytał przerywając głuchą ciszę oraz moje przemyślenia.

-Nie wiem, oddaje się do Twojej dyspozycji- odpowiedzią na moje głupie oświadczenie po którym na moją buzię wkradł się ogromny rumieniec był śmiech Wojtka. Po chwili i moje struny głosowe w porozumieniu z płucami wydobyły z siebie dźwięk imitujący śmiech.- No może nie co końca w całości, jednak tak czy siak prawię się nie znamy- dodałam

-Dobrze malutka- malutka? Niby to takie słodkie. Inne. Dziwne. Dziecinne, ale podobało mi się to. Jeszcze nikt nigdy tak się do mnie nie zwracał. A jeśli się zwrócił, został zagryziony ostatnim zębem i spiorunowany morderczym wzrokiem bazyliszka.


Szczery uśmiech. Pocieranie strunę głosową o strunę dzięki której w rezultacie można usłyszeć gardłowy męski głos oraz cichy piskliwy śmiech dziewczyny. Osoby patrzące na tą dwójkę mogą z pewnością powiedzieć, że osoby te darzą się silnym uczuciem, a nawet miłością. Miłością wielką. Niegasnącą.  Para młodych ludzi siedząca na skraju marmurowej przybudówki fontanny cieszyła się sobą. Cieszyła się chwilą. Jedną z tych osób nie mogę być ja? Wredna samotniczka. To nieprawdopodobne. Nierealne. Twoja ciepła ręka przykryła moją drobną lekko zziębniętą dłoń. Przez moje ciało przeszedł kolejny z drobnych dreszczów, które łącząc się powodowały napływ gorąca i uczucie skrytości, bezbronności. Nagle na swoich ramionach poczułam dotyk miękkiej bluzy chłopaka.

-Wojtek, co Ty? Będzie Ci zimno- powiedziałam zsuwając nakrycie ciała. Jednak szybki refleks przyjmującego uniemożliwił mi to.

-Tobie jest zimno. Mnie wręcz przeciwnie.- powiedział z pewnością. Przekręciłam głowę w przeciwnym kierunku i zatopiłam twarz w kołnierzyku i napawałam się – To chyba Ty tak na mnie działasz- dodał cicho z przekosem. Nie wydaje mi się, żebym mogła wywołać jakiekolwiek uczucia w tym chłopaku. Nie mam w sobie nic, co może przyciągać. Intrygować. Mieszać. Zniewalać.

-Idziemy się przejść?- zapytałam odwracając ponownie twarz w kierunku chłopaka, odpowiedzią było nagłe postawienie ciała w pozycji pionowej i wyciągnięcie ręki, uchwyconej momentalnie przeze mnie. Nasze splecione i zimne już niemal do krańców możliwości dłonie nagle utonęły w pokaźnej kieszeni jeanoswych spodni chłopaka. Po godzinie spacerowania po bełchatowskim parku wróciłam do domu. Głowa zmieszaną myślami. Głową w chmurach czekających na złego ptaka który uderzy mnie w potylicę lub narobi na nowe buty. 


Czas, który biegnie nieodwracalnie. Żadna minuta już nie wróci. Żadna sekunda już się nie powtórzy. Mijały dni. Mijały tygodnie. Minął miesiąc.  Wojtek nie odzywał się. Znaczy czasami minęliśmy się w parku. Obojętnie. Jakby tamte piękne chwile nie miały miejsca. W każdej tej chwili nie wiem czemu, czułam uczucie jakby w moje ledwo i tak pompujące krew serce ktoś wbijał drobne drewniane drzazgi. Czułam się nieswojo. Znów w szeregi moich dobrych przyjaciół zaczął górować tytoń. Zwłaszcza z elementami mięty. Każda minuta sprawiała, że uświadamiałam sobie o swojej denności. O swojej nic nie wartości. Może mój los już jest przesądzony i nigdy nie będzie dane być mi szczęśliwym.  Wina chyba leżała we mnie. To ja nie umiałam być kimś w kim można się zakochać, czy po prostu polubić. Byłam jakimś dziwnym tworem. Nawet biedy Adrian nie wytrzymuje powoli mojego użalania się nad sobą. Nie chce już się użalać.


Kolejny deszczowy dzień który spędzam na dworcu lekko przeskakując z nogi na nogę czekając na Adriana.  W uszach lekko słychać jedną z piosenek Wallego Lopeza, którą cicho podśpiewuje. Nagle czuje czyjeś ręce oplatające mnie w pasie. Z mocno pobudzonym sercem odwracam się w kierunku mojego ‘prześladowcy’

-Adi jeszcze raz mnie tak przestraszysz to podetnę i te kaprawe tętnice łyżką.- powiedziałam tuląc się do mocno wyperfumowanej piersi przyjaciela – Tęskniłam- dopowiadam

-Nie widzieliśmy się zaledwie dwa tygodnie -  odpowiada co ja kwituje mocniejszym pociągnięciem nosem.

-Znów śpiewasz? – pyta, moje serce zaczyna bić mocniej. Kiwam przecząco głową-  Dlaczego? – kolejne pytanie. Kolejny ból.

- Wiesz, że już nie potrafię- wróciliśmy do domu. Więcej nie poruszaliśmy tematu mojego fałszowania. Nie potrafiłam, albo może nie chciałam już by ktoś słyszał jak śpiewam.  Nie robiłam tego najlepiej, ale wtedy czułam się, że moja osoba coś jeszcze znaczy na tym marnym świecie. Czułam się zauważalna. To takie inne. Proste. Dziwne.  Znów siedzieliśmy na rozklekotanej kanapie sącząc powolnie zimną już herbatę z domieszka babcinego soku malinowego.

-Pójdziesz jutro ze mną po gitarę? Moja stara już do niczego się nie nadaje.- Kurdę jak nie ulec temu spojrzeniu. Jak ?

-Adrian, proszę. Rozmawialiśmy już na ten temat- tak bardzo chce się wykręcić. Nie śpiewam już przez 3 lata. Udawało mi się dobrze. Nie chciałam wracać, to tej niezagojonej jeszcze sprawy.

-Nie proszę Cię żebyś znów śpiewała. Po prostu idź ze mną po gitarę – po przemyśleniu i szybkim przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw zdecydowałam, że pójdę z nim po instrument.

-Dobrze- dodałam na co otrzymałam szybki ale zdecydowany uścisk od przyjaciela. Zrobiło mi się cieplej na sercu. Następnego dnia już od 45 minut zastanawialiśmy się z przyjacielem nad wyborem gitary. Padło na elektryczną z tymi wszystkimi przetwornicami i innymi urządzeniami. Wracaliśmy przez park.

-Adi spróbujemy ? – zapytałam

-Kurdę Łucja nie zrozum mnie źle, ale jesteś dla mnie jak młodsza siostrzyczka. Nie patrzę na Ciebie w ten sposób- kiedy zorientowałam się, że on zrozumiał moje pytanie jako chęć zagajenia związku to się mylił. Nie kochałam go. Znaczy nie kochałam go jako faceta, kochałam go jako przyjaciela.

-Miałam na myśli, że chce teraz zaśpiewać. Dziś przed tymi ludźmi, a Ty będziesz grał. –powiedziałam z pewnością w głosie. W oczach przyjaciela zauważyłam zdziwienie.

-Na pewno tego chcesz? –zapytał

-Jak nic innego na świecie. Masz 15 minut na rozstawienie i podłączeni tych wszystkich bzdetów ja idę do domu się przebrać. – po upływie kwadransa kroczyłam alejką w czarnych skórzanych rurkach wysokich czerwonych szpilkach i czarny top z ćwiekami kończący się zaraz za piersiami. Mocny rockowy makijaż. Nie byłam sobą. Byłam kimś innym.

-Jejku Łuki to Ty?

- Adi a jak myślisz. Znasz chwyty do Titanium ? Tylko, że na rockową wersję. Pamiętasz tak jak zawsze?

-Jasne- i tak po chwili cały park słyszał jak drę mordę. Jak publicznie wyrywam sobie wnętrzności. Jak śpiewam. Było idealnie. Kilka razy nie wyszło czysto. Kilka osób stało i słuchało jak śpiewam. Gdy skończyłam z sąsiedniej alejki usłyszałam klaskanie. Odwróciłam się to był Wojtek. Momentalnie znalazłam się koło niego. Adrenalina buzowała przeokropnie.


-Miałeś racje, jesteś moim przekleństwem Wojtek. Ale też jesteś jedną z najbardziej kłamliwych osób jakie poznałam. Jesteś skurwysynem Wojtek i dzierżysz w dłoni moje serce, a krew spływa Ci między palcami. – powiedziałam to co leżało mi gdzieś w głębi serca przez ostatnie tygodnie. Odwróciłam się i poszłam do przyjaciela.

______

Gdzieś tam w głębi mnie podoba mi się ostatni 'myślnik' czyli słowa Łucji do Wojtka.  A Wam ?

Rozdział spóźniony, miał ukazać się wczoraj, ale kompletnie zapomniałam.

NOWYBLOGNOWYBLOGNOWYBLOGNOWYBLOGNOWYBLOG --> ZAPRASZAM i tam pozostawcie jakiś znak

Oczywiście było mi miło czytając tyle komentarzy i chciałabym widzieć tyle samo, albo i więcej pod tym postem.

Jeśli chcecie poczytać inne moje trzepy zapraszam KUBIAK/KOSOK/

Masz do mnie pytanie? ASK

TERAZ Z INNEJ MAŃKI

Kto wygra mecz? Oczywiście, że Polacy. Kto będzie najlepszym środkowym? Oczywiście, że Piotrek. I MVP też dla Piotrka.

Pozdrawiam Anka

14 komentarzy:

  1. Na początku rozdziału myślałam, że jednak będzie coś między nimi. Tak, wiem, sama mówiłaś, że to smutne opowiadanie, a Łucja jest, jaka jest...
    Nie spodziewałam się na tym spotkaniu takich czułych gestów, a tym bardziej nie spodziewałam się, że potem będą obojętni...
    Nie dziwię się, że w ostatnim myślniku pojawiły się takie słowa... Swoją drogą ładnie to ujęłaś ;)
    Ale ja osobiście jestem niepoprawną romantyczką, big love, happy end i te sprawy. Mimo to, Twoje opowiadanie mnie... intryguje (chyba można to tak nazwać)
    Czekam na kolejny :]
    Pozdrawiam ;*

    http://siatkowka-w-moim-zyciu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Taaak.. tak to jest... ostatni myślnik jest inny niż reszta tego typu sformułowań co nie znaczy że gorszy. ale chce ci tylko powiedzieć że świetnie piszesz. prostu. Kinga. x.

    OdpowiedzUsuń
  3. A tak było pięknie, naturalnie, oczywiście musiało się zepsuć. Nic dziwnego, że Łucha tak na Wojtka naskoczyła gdy się w końcu spotkali w parku. Powiedziała to, co musiała i może teraz chłopak przemyśli swoje zachowanie.
    Może właśnie śpiew pomoże jej uporać się z trudami życia? Odpowiednie nuty pomogą ukoić nerwy i zapomnieć o tym co jej się przytrafiło. Dobrze, że ma takiego Adriana, wysłucha żali i pomoże jak trzeba.
    Mecz na szczęście wygrany, ale łatwo nie było. Oby następny był też wygrany.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow. :O
    Cały rozdział cudowny, ale końcówka mistrzowska :)
    Myślałam, że ta sielanka między nimi trochę dłużej potrwa. Nie sądziłam, że tak szybko się oddalą od siebie. Dobrze, że jednak odważyła się śpiewać, to może jej tylko pomóc :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Sama nie wiem co o tym myśleć... Może warto by poznać tę historię z innej perspektywy? Co o tej całej sytuacji myśli Wojtek?
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zawsze super;) Zapraszam na 7 rozdział http://odzawszenazawsze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. ogromna czułość, zimna obojętność i końcowe słowa Łucji, określające kolejną warstwę kontaktów pomiędzy nią a Wojtkiem. dziewczyna przekroczyła już pewne granice - jak wnioskuję - przywiązując się nieco do siatkarza, później wracając do śpiewu. jak to wszystko się potoczy? Łucja otworzy się, czy znów zamknie w swojej skorupie?

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże,ale faceci mnie wpieniają,serio!
    Grrr co za dupek!Jak mógł ją tak olać?Czuje się teraz lepszy?
    Gratulacje.
    Łucja wróciła do śpiewania?na długo?czemu tak się przed tym broniła?
    Mam nadzieję,że wszytskie tajemnice powoli wyjaśnisz!
    Całuję i pozdrawiam,
    Ola <3

    OdpowiedzUsuń
  9. I tak po prostu ją olewał? : O Faceci...
    Końcówka podoba mi się najbardziej. Fajnie, że Łucja mówi co myśli.
    Tylko dlaczego ona przestała śpiewać? Mam kilka hipotez, ale poczekam aż sama wyjawisz to w kolejnych rozdziałach ; )
    FV ; *

    OdpowiedzUsuń
  10. Boże masz talent. a ten tekst do Wojtka poprostu zwala z nóg. masakra. niemogę się doczekać nastepnego, mam nadzieje, ze pojawi sie szybko.

    Zapraszam do siebie. ;)

    http://marzenia-sa-po-to-by-je-spelniac.blogspot.com/

    i zapraszam do poznania bohaterów. będzie dużo akcji, romansów, płaczu i wiele innych. ;)

    http://jedyniecomogeciobiecac.blogspot.com/

    i zostaw coś po sobie ;)

    Pozdrawiam. Sandrersikowa ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Omg. Totalnie nie rozumiem Wojtka. Najpierw umawia się z Łucją na spacer, potem nie daje znaku życia. Dziwne to takie. Ale i tak najbardziej zdziwiła mnie Łucja. Nie spodziewałam się po niej takich ciężkich słów w kierunku siatkarza. Do tej pory ona raczej nie wychylała się z szeregu i jedynie użalała nad sobą. Takie wycofane osoby często tłumią w sobie wszelkie emocje. A Łucja nie dość, że wyłamała się z szeregu, to jeszcze powiedziała coś bardzo filozoficznego i szczerego jednocześnie. Zaintrygowała mnie też ta sprawa ze śpiewaniem. Czemu ona już nie chce tego robić? Jakaś choroba jej to uniemożliwia czy inna trauma?
    Ps. Baaardzo dziękuję za odwiedziny u mnie :) A nowy blog będę czytać, daj znać jak zaczniesz coś tam publikować :D Możesz przez gg, jeśli masz - 35363260

    OdpowiedzUsuń
  12. To ostatnie rzeczywiście genialne. Zresztą jak całość. Jestem pod wrażeniem.
    Pozdrawiam
    P.S. Nowy http://pasio-passione.blogspot.com/2013/09/siedemnastka.html

    OdpowiedzUsuń
  13. swoją drogą dziwna akcja, że ten czas u niej tak szybko miną ale akcja zajebiście ciekawa :) a ostatnie słowa Łucji to już po prostu genialność(nie mam pewności że takie słowo istnieje ale to nie szkodzi :D ) no i na koniec genialny rozdział :) do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziwnie piszesz, ale coś w tym jest :) To co piszesz ma sens:)
    Podoba mi się :)

    OdpowiedzUsuń