Naiwność szósta.
Nieopisanie wielkie szczęście, zawsze w pewnym momencie
ogarnia każdego człowieka. Nie ogarnęło szybciej niż myślałam. Dni spędzone z
Wojtkiem, a raczej wcześniej policzone godziny mijały bardzo szybko. Nasze
wspólne życie odbywało się między treningami, czy wyjazdami. Przyjmujący
przyjeżdżał do mnie po treningu siedział chwile po czym wracał do siebie, by
się wyspać i być najlepszy w klubie na swojej pozycji. Oczywiście, nie mam mu tego za złe, bo tego
za złe mieć nie mogę. Rozumiem wszystko, wiedziałam z jakim człowiekiem się
wiąże i jakiego człowieka kocham.
Przeklęta impreza zbliżała się do mnie, a dokładniej do nas
coraz większymi krokami, co nie do końca mnie cieszyło. Odkąd pamiętam nie
byłam duszą towarzystwa, nie lubiłam hucznych imprez, nie bywałam gwiazdą
wielkiego formatu. Zdecydowanie wolałam cichą i przytulną kawiarnie lub
przytulny parapet, kubek ciepłego kakao i widok na drogę. Zgodziłam się, więc
ze swoim chłopakiem iść muszę na tą imprezę. Nie wiem w co mam się ubrać, ale
przed takim dylematem stawiana jest chyba każda kobieta, każdego dnia.
Dziś mam postawić się naprzeciw swojemu lękowi. Dziś poznam
przyjaciół mojego Wojtka. Oczywiście mam przed sobą multum pytań, nie wiem jak
zareagują na taką aspołeczną i przeciętną dziewczynę, nazwać mnie również nie
można było pięknością, bo takową nie byłam. Tak jak mówię taka jak przeciętna
milionowa obywatelka naszej pięknej i szerokiej Polski. Ubrana w krótką
czerwoną sukienkę i wysokie czarne buty, wymalowana mocno jak nigdy dotąd
kroczyłam schodami na dół, bo tam już w aucie czekał na mnie mój książę.
-Cześć malutka- mówi i muska mój różowy policzek, który
momentalnie nabiera temperatury.
-Cześć- udaje obrażoną- mówiłam, że nie lubię jak tak do
mnie mówisz
-Ale ja lubię, więc nie masz nic do gadania- momentalnie
ripostuje. Odpala samochód i rusza z piskiem opon przed siebie, moją
odpowiedzią jest mięsisty śmiech.
Wyłaniamy się zza zakrętu, a jego ręka ląduje na moim udzie, co chwile
się zaciskając, aż do samego domu bełchatowskiego środkowego. Nie powiem, było
to doznanie dosyć przyjemne. Czułam się jakaś taka doceniona. To dziwne. Wiem.
Ale moja psychika zawsze była inna. Gdy auto zatrzymuje się wszystkie moje
mięśnie się spinają- No kochanie jesteśmy.- Stwierdza i zabiera rękę z mojej
nogi przenosząc ją na podbródek- Nie bój się. Idziemy- mówi i przesuwa się do
mnie by coś na moment zasmakować goryczy bezbarwnej szminki. Gdy już odsuwa się
ode mnie oblizuje górną wargę i mlaska z przekąsem- Gorzka strasznie. Kupimy
lepszą, słodszą. Nie martw się. Chodź idziemy- stwierdza i wyskakuje z auta. Ja
z nogami jak waty i to nie z powodu wysokich butów, a przeolbrzymiego stresu
idę koło niego silnie dzierżąc jego dłoń, która jako tako dodaje mi otuchy.
-No mówiłem Ci żebyś się nie stresowała, malutka- mówi, by
za chwile zapukać głośno do mieszkania z numerem 15. Drzwi otwierają się gwałtownie,
a z głębi pomieszczeń bucha ku nam masa dymu i ciepłego powietrza.
-Siema Włodi- Jeden z
nich. Całkiem przystojny. Wysoki, bardzo. Musiałam mocno zadrzeć głowę do
góry,
by ujrzeć jego twarz. Mocna kość policzkowa, i ten buńczuczny uśmiech.
-Kłosu, wariacie nie drzyj mordy na pół bloku- stwierdza
Twój towarzysz
-Lajtowo. Matko… Widzę Anioła – wskazuje na Ciebie, a moja
twarz znów przypomina kolor ‘dojrzałego w słońcu buraka’.
- No faktycznie Anioła. Jestem ciekawy- i w tym momencie ja
muszę wtrącić swoje trzy gorsze- Nie chce wam przeszkadzać, ale od kilku minut
stoimy w progu, więc albo zaraz przeniesiemy się do domu, albo ja idę do domu-
z chłopakami trzeba nieraz i tak. Mocno. Stanowczo, bo jak nie to cackają się
ze sobą jak pięcioletni gówniarze.
-Kurwa, myliłem się. To jednak diablica. A ja jestem tępy.
Zapraszam do środka- mówi otwierając szerzej drzwi i ręką wskazując nam wejście
do środka. Wchodzimy, a tam wszędzie widzę niziutkie piękne dziewczyny, które wyglądam
przypominają laleczki. Są idealne i wysokich, umięśnionych facetów, których oczy
wędrują na naszą trójkę. Ręka przyjmującego obejmuje moją talie dodając mi jako
takiej otuchy.
-No to tak, to jest Łucja- mówi, a po chwili znasz już
imiona wszystkich zebranych w dosyć dużej, ładnie urządzonej kawalerce. Dziewczyny które wyglądały na puste o
inteligencji równej minus osiem, w
rezultacie okazały się bardzo sympatyczne, a panowie nie okazali się pustymi
mięśniakami a spoko gośćmi których hobby to nie tylko siatkówka. Ja też nie
byłam cichą dziewczyną, a otwarta też się nie stałam dzięki kilku lampkom
szampana, wręcz przeciwnie doborowe towarzystwo rozwiązało dawno zawiązany
język.
W całym mieszkaniu unosił się donośny śmiech i głośne
rozmowy poplątane z decybelami klubowej muzyki.
Kiedy naścienny zegarek
wskazywał godzinę 1 w nocy postanowiliśmy zebrać się tym razem do mieszkania mojego
chłopaka. Oczywiście w 4 piętrowym bloku nie ma windy, a przekleństwem jest
posiadanie mieszkania na właśnie 4 piętrze, a takowe miał mój chłopak. Gdy
byliśmy na 3 piętrze poziom mojej energii był równy zeru. Po wielu przerwach i zdjęciu butów dostaliśmy
się do mieszkania. Jednak nie dane było nam pójście spać. Po chwili w ciemnym
hollu spragnione bliskości usta chłopaka znalazły się na mojej bladej i długiej
szyi. Kiedy odwróciłam się twarzą do niego, oczy świeciły nam milionem iskier.
Postanowiłam przejąć jako taką kontrole. Wiedziałam co robię, wiedziałam w
podświadomości, że Wojtek nie zrobi mi krzywdy. Zadziornie pocałowałam go w
usta przygryzając dolną wargę. Boleśnie obijaliśmy się od ścian, w drodze do
sypialni dokładnie do ogromnego łóżka przyjmującego uprzednio rozwalając i
zrywając z siebie ubrania.
Jego usta były wszędzie, na szyi, na brzuchu, na ustach, na
udach. Gdy leże w samej bieliźnie na błękitnej
pościeli dziękuje opatrzności za to, że ogoliłam nogi. Jego usta nadal drażniły każdy minimetr
mojego ciała rozpalając je do czerwoności. Moje ręce błądziły po jego wyrzeźbionych
mięśniach na klatce piersiowej, a oczy pożerały w całości jego ciało, które
wyglądem przypominały greckiego, mitologicznego herosa. Wtedy, gdy jego ręce
nie mogły poradzić sobie z zapięciem mojego stanika ja mocniejszym ruchem zsunęłam
jego białe bokserki, które osunęły się na wysokość łydek. W odpowiedzi słyszysz
jego cichy pomruk do ucha i słowa’ jesteś niemożliwa kochanie’. Jesteśmy już
nadzy, a on patrzy na mnie wyczekując pozwolenia, które odnajduje w figlarnym uśmiechu. Gdy czuje jak we mnie wchodzi jestem
spełniona, a miarowe ruchy bioder wyzwalają coś niebywałego w moim ciele. Nasze
usta nadal są nierozłączne, ruchy z minuty na minutę przyspieszając by po
upływie kilku pchnięć mogła wykrzyczeć jego imię. Przypływ ekstazy dochodzi
szybciej niż mogłam sobie to wyobrazić.
-Tak bardzo Cię kocham- stwierdzam
- Ja Ciebie też- odpowiada przyciągając mnie mocno do
siebie, bym bezpiecznie mogła zasnąć w jego ramionach.
Przyszłość: Coś złego nadchodzi w chwili nieopisanego szczęścia.
Coś złego przychodzi nie wiadomo skąd. Coś złego przynosi śmierć lub łzy. Lecz
po złej chwili zawsze przychodzi dobra to tak jak z deszczem, po którym zawsze
wychodzi słońce, a wraz z nią tęcza.
_____
Przepraszam za to wyżej, jestem strasznie niezadowolona z tego rozdziału,
Przepraszam za to wyżej, jestem strasznie niezadowolona z tego rozdziału,
Moje morale na dzień dzisiejszy są równe zeru.
Dawno nie byłam tak zmęczona.
Pisanie Nowakowskiego i Koskoa tak bardzo mnie cieszy.
Zapraszam na ASK
Komentujcie, proszę, bo strasznie mało Was tu.
Pozdrawiam